Wyciągnęłam odpowiednie podręczniki i zajęłam miejsce pod oknem. Nauczyciel momentalnie zaczął notować coś na tablicy.
Rzuciłam kontem oka na napisy, które zostały napisane białą kredą i pokręciłam głową.
Nienawidzę procentów. Zresztą w ogóle nie lubię się uczyć, ale jak mus to mus.
Lekcja matematyki przeleciała bardzo nudno i powoli, zresztą jak inne lekcje. Chemia, literatura, historia i nieszczęsna biologia, na której był sprawdzian. Mam o tyle dobrze, że dużo zapamiętuję z lekcji i nie muszę się tak uczyć. W sumie uważam, że sprawdzian poszedł mi całkiem nieźle.
-Słuchasz mnie w ogóle?-z głębokiego zamyślenia wyrwał mnie damski głos należący do mojej przyjaciółki.
-Tak, tak-oprzytomniałam momentalnie.
-To co mówiłam?
-No wiesz, że yy... Megan jak zwykle ma tonę tapety na sobie.
-No, uwierzysz? To wygląda okropnie-powiedziała Nadia.
Na szczęście udało mi się wyjść z tej sytuacji, bo musiała bym się nieźle tłumaczyć.
Dobrze, że znam ją na wylot i wiem, że całą droge potrafi przegadać o tej flądrze.
-Może wyskoczymy dziś na lody?
-No nie wiem sama. Są bardzo...
-Tuczące? No weź od jednego ci się nic nie stanie.
-No tak..
-Zresztą jesteś tak chuda, że możesz pozwolić sobie na nie beż żadnego ale.
Tak jasne pięć porcji, a potem będę zwracała, byle by pozbyć się tego świństwa z organizmu.
To nie jest takie proste, kiedy ciągle walczę ze swoją wagą. Ona nic nie wie.
Nie chcąc zrobić jej przykrości zgodziłam się. Nie raz jej odmawiałam, a nie chciałam, żeby teraz się na mnie obraziła, po kolejnym odmówieniu.
Zawsze miałam jakąś wymówkę, że muszę się uczyć, ale nie dziś, bo w końcu jutro wolne od szkoły, a co miałam wymyślić, że muszę zająć się chorym kotem?
No sorry, ale ja nie mam kota.
-Do zobaczenia o 16:00.
-Dobra. Tak gdzie zawsze?-zapytałam.
-Tak, w "Kąciku Philipa".
To nasz ulubiona kawiarni, w której przesiadujemy czasami wiele godzin, a nieraz codziennie w niej jesteśmy.
-To do zobaczenia-zawołałam za przyjaciółką i weszła do mieszkania.
-Jestem-zawołałam i odwiesiłam na wieszak kurtkę, a potem ściągnęłam buty.
-To dobrze prawie skończyłam obiad.
-Nie jestem glodna Emily. Pójdę na górę.
-Musisz coś zjeść-powiedziała oburzona wyrastając nagle przede mną ze ścierką w ręce.
-Jadłam w szkole-skłamałam spoglądając na nią. Ostatnio często to robiłam. Kłamałam jej w oczy jak najęta. Łgałam bez zająknięcia.
-A poza tym o 16 umówiłam się z Nadią na lody. Nie chcę iść z pełnym żołądkiem.
Kobieta pokręciła tylko głową i wróciła do kuchni.
Uśmiechnęłam się triumfująco, że znowu udało mi się okłamać ciotkę i nie muszę jeść. Kłamstwo wychodzi mi coraz lepiej. Weszłam do swojej sypialni i rzuciłam się na łóżko.
-O jak miło-szepnęłam i po chwili odpłynęłam w krainę Morfeusza.
***
Obudziło mnie czyjeś uporczywe dobijanie się do mnie na telefon. Nawet po szkole nie dają ludziom pospać. Boże co za uparciuchy.
Przetarłam zaspane oczy i po omacku nacisnęłam zieloną słuchawkę. Przyłożyłam telefon do ucha.
-Słucham?-zapytałam ziewając.
Po chwili pożałowałam, że odebrałam, bo do moich uszu dobiegł krzyk mojej przyjaciółki.
No to pięknie. Zapomnialam o spotkaniu. Ona mnie zabije.
-El Kurwa, gdzie ty jesteś?
-W domu, a gdzie mam być-probowałam obrócić to jakoś w żart, ale chyba nie za bardzo mi to wyszło.
-Ja cię chyba zabiję. Ty sobie siedzisz w domu, a ja na ciebie czekam od 30 minut w kawiarni.
-Przecież miałyśmy się spotkać o 16.
-A jest 16:30. O przepraszam właściwie do 16:31-powiedziała oburzona.
-Nadia zasnęłam. Już się zbieram. Szybko przyjdę-rozłączyłam się i zaczęłam się momentalnie przygotowywać.
Szybko zwlekłam się z łóżka i ubrałam się, a potem opuściłam pokój zbiegając na dół.
-Wychodzę do Nadi-zawołałam i zatrzasnęła drzwi za sobą.
Po 10 minutach dotarłam na miejsce, ale tylko dlatego, że biegłam jak głupia. Zmęczyłam się, ale w sumie to dobrze, może zrzucę troszkę kalorii. To nic, że niemal wpadłam pod samochód. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i dostrzegłam przyjaciółkę siedzącą w rogu pod oknem.
Wystukiwała nerwowo jakiś rytm palcami.
Podeszłam do niej zdyszana i usiadłam naprzeciwko niej.
-Nadia przepraszam cię, że się spóźniłam. Zasnęłam.
-Aha-powiedziała krótko i wbiła we mnie swój wzrok, który gdyby mógł to by parzył.
-Nie gniewaj się już mała.
-Kup mi dużą porcję lodów, to będzie ok-uśmiechnęła się delikatnie.
Wreszcie udało mi się ją przeprosić. Nie lubie jak jest zła. Kiedy ruszyłam w stronę wyjścia zatrzymała mnie.
-Spójrz za okno. To jest zabawne-powiedziała śmiejąc się.
Podążyłam za jej palcem, który wskazywał na tą śmieszną sytuację.
Szczyt bezczelności.
_________________________
Tadam = >
Mamy drugi rozdział ; 3